Stefan stojąc obok pobliskiego
skrzyżowania polnych dróg, rozmyślał sennie nad drogą do domu. Podniósł
opuszczoną dotąd głowę i zerkną wesołymi oczami na jego siostrę i jej nieudolne
próby przedarcia się przez nienaturalnie rosnące w dół pędy, rozgałęzionej od
samej ziemi surmii. Marianna dostrzegła wzrok brata i posłała mu w odpowiedzi
rozbrajający uśmiech. Kiedy oni bezsłownie porozumiewali się mieszanką gestów i
spojrzeń, sześciometrowa katalpa, zupełnie bez ostrzeżenia, zrzuciła wszystkie
liście, pozostawiając nagie pędy obwieszone długimi, cienkimi,
strąkokształtnymi torebkami. Wyglądała jakby miała zamiar rzucić się nimi na
rozanielone rodzeństwo. Stefan zadarł głowę do góry, by sprawdzić czy aby na
pewno wszystkie liście spadły z jego starej przyjaciółki. Gdy upewnił się, iż
tak w istocie jest, zaczął zagarniać je na jedno miejsce i w powstałej miękkiej
kupie liści zwinął się w kłębek, po czym nie czekając na siostrę zasnął.
Marianna zmęczona przeprawą, przydreptała do niego i przytuliła się swoimi
kłującymi kolcami.
Kraków, 26 X 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz