niedziela, 26 października 2014

Stefan


Stefan stojąc obok pobliskiego skrzyżowania polnych dróg, rozmyślał sennie nad drogą do domu. Podniósł opuszczoną dotąd głowę i zerkną wesołymi oczami na jego siostrę i jej nieudolne próby przedarcia się przez nienaturalnie rosnące w dół pędy, rozgałęzionej od samej ziemi surmii. Marianna dostrzegła wzrok brata i posłała mu w odpowiedzi rozbrajający uśmiech. Kiedy oni bezsłownie porozumiewali się mieszanką gestów i spojrzeń, sześciometrowa katalpa, zupełnie bez ostrzeżenia, zrzuciła wszystkie liście, pozostawiając nagie pędy obwieszone długimi, cienkimi, strąkokształtnymi torebkami. Wyglądała jakby miała zamiar rzucić się nimi na rozanielone rodzeństwo. Stefan zadarł głowę do góry, by sprawdzić czy aby na pewno wszystkie liście spadły z jego starej przyjaciółki. Gdy upewnił się, iż tak w istocie jest, zaczął zagarniać je na jedno miejsce i w powstałej miękkiej kupie liści zwinął się w kłębek, po czym nie czekając na siostrę zasnął. Marianna zmęczona przeprawą, przydreptała do niego i przytuliła się swoimi kłującymi kolcami.

Kraków, 26 X 2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz