lżejsze i cięższe
mieszkania przyszłych korzeni.
Każde z nich - domów przyszłego życia
jest szczelnie zapakowane,
dlatego muszę się przedrzeć.
Przez: precyzyjnie przycięte kartony;
dopasowane do chronionego kształtu,
powyginane,
rzekomo niepotrzebne
tekturowe pudełka;
miękkie sześciany styropianu i worki foliowe.
Rozdzieram stretch i układam
niezamieszkane domki donic
w regałach, na paletach
w nieswoich rastrach
w moich koncepcjach.
Na koniec tej rozkładanki zabezpieczeń
rozdzielam poszczególne elementy
w segregacyjne stosy.
Dno jednej z donic wyściela fragment kartonu
zapisany wietnamskimi literami i cyframi.
Czyjaś odległa dłoń
wykaligrafowała niezrozumiałą treść.
W innej donicy
ktoś
starannie wytargał z kartonu
telefon i stronę internetową jakiejś firmy.
Ciekawe czy chcą mi coś przekazać?
Może to swoisty list w butelce
z wołaniem o pomoc,
albo żart
lub informacja dla pakujących.
Ze zwykłego rozładowywania towaru handlowego
tworzę mniej lub bardziej realne
nici powiązań,
możliwe i nie zdarzenia.
Przede wszystkim jednak
widzę i czuję
pracę
drugiego człowieka.
Kraków, 11 II 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz